Czas leczy rany mówią, czas nadszedł
powtarzają
Potem w ciemności, w zaciszu domu
dłonie w pięści zaciskają
Bezsilnie wypłakana prośba o
godziny
O chwile spokoju w towarzystwie rodziny
Rodzina to mamona, najbliższa sercu
suka
Jest nie inaczej, droga siostrzyczko, w
korpo każdy pies jej szuka
Nie było czasu usiąść z matką do rozmowy
Nie było czasu usiąść z matką do rozmowy
Teraz nad jej trumną gra marsz
pogrzebowy
Brak czasu na refleksję z czego
czerpać siły
Dlaczego dobre dusze ich już dawno opuściły
Nie ma momentu na wyjście z zakrętu, pędzą przed siebie na pola obłędu
Dlaczego dobre dusze ich już dawno opuściły
Nie ma momentu na wyjście z zakrętu, pędzą przed siebie na pola obłędu
Zgubione owieczki w niewoli popędu dla
piękna i wdzięku
Pójdą pod nóż
Pójdą pod nóż
Ich ciągle to przeraża, że czas jest
jak zaraza
Że ciało to nie marmur, zostanie
proch i sadza
Miliardy ludzi wkoło, a jedna rzecz niezmienna
To twoja śmierć, braciszku, twój osobisty deadline
Miliardy ludzi wkoło, a jedna rzecz niezmienna
To twoja śmierć, braciszku, twój osobisty deadline
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz