wtorek, 21 sierpnia 2018

Deadline


Czas leczy rany mówią, czas nadszedł powtarzają
Potem w ciemności, w zaciszu domu dłonie w pięści zaciskają
Bezsilnie wypłakana prośba o godziny
O chwile spokoju w towarzystwie rodziny
Rodzina to mamona, najbliższa sercu suka
Jest nie inaczej, droga siostrzyczko, w korpo każdy pies jej szuka
Nie było czasu usiąść z matką do rozmowy
Teraz nad jej trumną gra marsz pogrzebowy
Brak czasu na refleksję z czego czerpać siły
Dlaczego dobre dusze ich już dawno opuściły
Nie ma momentu na wyjście z zakrętu, pędzą przed siebie na pola obłędu
Zgubione owieczki w niewoli popędu dla piękna i wdzięku
Pójdą pod nóż
Ich ciągle to przeraża, że czas jest jak zaraza
Że ciało to nie marmur, zostanie proch i sadza
Miliardy ludzi wkoło, a jedna rzecz niezmienna
To twoja śmierć, braciszku, twój osobisty deadline

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz